Rozdział 7 - "Wieczór"
Czym prędzej wsiadłam do auta. Zamknęłam za sobą drzwi i wtedy moim oczom ukazał się wielki bukiet czerwonych róż. Nie wiedziałam co mam powiedzieć, ani nawet jak mam się zachować. Spojrzałam na Justina wielkimi oczami. Na mój widok zaczął się śmiać.
- wiesz, wyglądasz bardzo zabawnie z tą miną. - ledwo co mówił przez ciągłe ataki śmiechu.
- tak, to już wiem. Widziałam się w lusterku. - sama zaczęłam się śmiać. On na prawdę zarażał ludzi wszystkim co robił. - no dobra, a teraz na poważnie. - próbowałam przestać się śmiać, ale mi to nie wychodziło. - z jakiej okazji te kwiaty?
- a musi być jakaś okazja?
- no nie.
- no właśnie, więc weź je tak bez powodu. - na chwilę przestał się śmiać i się do mnie uśmiechnął. Znów ukazały mi się jego białe zęby. W aucie było ciemno, ale ciężko było tego nie zauważyć.
- to tak bez powodu, mówię dziękuję. - odwdzięczyłam mu się uśmiechem i delikatnie ucałowałam go w policzek. Zaskoczyłam go tym. Albo mi się zdawało, albo miałam rację, że się zarumienił. Nie miałam pewności, bo było ciemno. Na jego twarz padała tylko delikatna struga światła z deski rozdzielczej. - jakie plany?
- niespodzianka. - mówiąc to odpalił silnik i ruszyliśmy drogą.
- no powiedz. - zrobiłam maślane oczka, ale ich chyba nie zauważył, bo był skupiony na drodze.
- wiesz, nawet to na mnie nie działa. - zachichotał pod nosem.
- ok. Jak chcesz. - splotłam ręce na brzuchu i wpatrywałam się w boczną szybę. Jechaliśmy dość długo. Nie wiedziałam nawet gdzie, bo w pewnym momencie straciłam nawet orientacje miejsca.
Po może jakichś 20 minutach Justin się gdzieś zatrzymał zgasił silnik.
- wysiadamy moja droga.
Nie czekając na to co zrobi otworzyłam drzwi i wysiadłam z auta. Zamknęłam drzwi i się o nie oparłam. Po chwili podszedł do mnie Justin. W ręce trzymał bukiet. Kompletnie o nim zapomniałam. Wręczył mi go.
- teraz można powiedzieć, że dostałaś go ode mnie. - znów się uśmiechnął.
- teraz można powiedzieć, że dostałaś go ode mnie. - znów się uśmiechnął.
- jeszcze raz dziękuję. to co teraz?
- teraz idziemy tam gdzie cię zaprowadzę. - schował kluczyki do kieszeni i wziął mnie za rękę. Ruszyliśmy jakąś ścieżką. Nie miałam zielonego pojęcia gdzie idziemy. Było ciemno. Kilka razy o mały włos się nie przewróciłam. Nagle usłyszałam jakiś szum. Za chwilę znowu. Coś mi tu nie pasowało.
- nie jesteś moją fanką więc pewnie tego nie wiesz, ale moja wymarzona randka z dziewczyną jest na plaży. Więc się nie gniewaj, że jesteśmy właśnie tu. - moim oczom zza drzew ukazała się ogromna plaża. Morze było dość spokojne, ale i tak było słychać fale uderzające o brzeg.
- nie mam się o co gniewać. Kocham morze.
- trudno go nie kochać.
Puściłam rękę Justina i zeszłam ze ścieżki, by móc wejść na piasek. Zdjęłam boty i wzięłam je do ręki. Piasek był jeszcze nawet ciepły. Ruszyłam przez siebie. Justin został na miejscu. Odwróciłam się i go zawołałam. Po chwili do mnie dołączył. Szedł obok.
Oboje cały czas się uśmiechaliśmy. Nagle Justin zaczął się śmiać. Tak bez powodu. Nie wiedziałam o co chodzi. Na chwilę się zatrzymałam i spojrzałam na niego. Cały czas się śmiał i nie zwrócił nawet uwagi na to, że się zatrzymałam. Szedł przed siebie.
Nagle nabrała mnie wielka ochota by wejść do wody. Położyłam na ziemi kwiatki i buty. Szybko podwinęłam spodnie do kolan i pobiegłam w stronę morza. Po drodze popchnęłam Justina, by w końcu się 'obudził'.
Wbiegłam w wodę nie zatrzymując się, niewiele brakło a bym się przewróciła. Tego nie chciałam. Wystarczy, że mam mokre spodnie, mimo, że je podwinęłam.
Stałam tak w wodzie bez ruchu przez jakiś czas. Wpatrywałam się w horyzont. Słońce już zaszło. Było widać tylko blask księżyca odbijający się w wodzie. Wyglądało to prześlicznie. Wyciągnęłam rękę przed siebie. Jak głupia miałam nadzieję, ze go dotknę. Wydawał się być taki blisko. Na wyciągnięcie ręki. Ale jednak tak nie było. Już zrezygnowana chciałam ją upuścić gdy wtedy Justin ją chwycił. Nasze palce się splotły. Odruchowo chciałam wyrwać dłoń z jego uścisku, ale jednak tego nie zrobiłam. Coś mnie powstrzymało. To było takie dziwne. Jedna część mnie mówiła mi: idź stąd. Nie zostawaj mu. On zaraz cię zostawi, przecież to wielka gwiazda muzyki. A jakaś inna, większa i silniejsza cześć mnie kazała mi tu z nim zostać. Stać tam gdzie stoję i go nie puszczać. Nie zostawiać go tu. Z każdą chwilą mnie to coraz bardziej przerażało. Przecież to nie mogło dziać się naprawdę, a jednak.
Byłam tam. Stałam z nim w wodzie. Trzymał mnie za rękę. To było nie wyobrażalnie wielkie. Ogromne. Wspaniałe. Cudowne. Nie miałam słów by to określić.
Odwróciłam głowę w stronę Justina. Miał zamknięte oczy i głowę zwróconą w otwarta wodę. Po chwili otworzył je i spojrzał na mnie.
- wydaje ci się to nie możliwe. Nie realne. - ledwo usłyszałam to co do mnie powiedział.
- jak ze snu. Ciągle mam wrażenie, że zaraz się obudzę.
- a cały czas pryśnie. Wszystko zniknie jak mydlana bańka.
- dokładnie. - zgadzałam się w stu procentach z tym co powiedział.
- ale nie zapominaj, że never say never.
- nie zapominam o tym. Każdy dzień zaczynam od tych słów.
- na głos. W głowie. Nie ważne gdzie, ważne by były.
- tobie towarzyszą cały czas.
- są od zawsze, na zawsze. I chyba jak nikt, wiem co one tak naprawdę znaczą. Czym są i jak wiele czynią. Moje życie zmieniły. Momentami wydaje mi się, że aż za bardzo. Chciałbym wrócić do normalnego życia. Być normalnym nastolatkiem. Chodzić do szkoły. Martwić się tym czy dobrze mi poszedł sprawdzian. Robić co chcę i nie przejmować się konsekwencjami. Iść na imprezę i nie przejmować się tym, że gdzieś nagle zza rogu wyskoczy jakiś wścibski fotoreporter, który będzie chciał cię upokorzyć. - nie wiedziałam jak to jest, ale zrobiło mi się naprawdę przykro. Współczułam mu. Miał taki wielki ciężar na sobie, a ja nie mogłam nic z tym zrobić. Nie mogłam mu pomóc. Nie wiedziałam jak. - więc proszę nie gniewaj się, że się z tym wszystkim chowam. Robię to tylko i wyłącznie ze względu na ciebie. Nie chcę byś miała to co ja.
- rozumiem i nie masz się o co martwić. To wszystko zostaje tylko i wyłącznie między nami.
- dziękuję. - przytulił się do mnie. A ja zamiast na tym skończyć, przytuliłam go jeszcze mocniej. Miałam nadzieję, że chociaż w ten sposób, samym tym, że jestem i może na mnie liczyć jakoś mu pomogę. Chciałam by już się niczym nie przejmował.
Znam go tak krótko. Kiedyś go wręcz nie znosiłam, ale nie mówiłam o tym głośno. Kiedyś nie obchodził mnie jego los. Teraz byłam w stanie zrobić dla niego naprawdę wiele. Poświęcić, wręcz wszystko, tylko po to by on był szczęśliwy, by więcej nie chodził smutny. Chciałam by zawsze, bez względu na nic, na jego twarzy gościł szeroki i przede wszystkim szczery uśmiech. Uśmiech, który zawsze będzie mi przypominał, że coś, kiedyś zrobiłam i ta rzecz teraz, nawet w najmniejszym stopniu go uszczęśliwia.
- pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć. Nie zależnie od niczego. Ja tu jestem i się nigdzie nie wybieram. - wyszeptałam.
- a ja nie mam zamiaru cię zostawiać. - poczułam jego dłoń na policzku. Podniosłam głowę, tak bym mogła na niego spojrzeć. - obiecasz mi coś?
- powiedz tylko co.
- nie zależnie od niczego, od tego co usłyszysz, czy gdzieś przeczytasz, zawsze uwierzysz w to co ja powiem, bo to będzie prawda.
- na to możesz liczyć i ci to obiecuję. - uśmiechnęłam się do niego.
Chwycił mój podbródek, tak bym nie mogła odwrócić głowy i bym ciągle na niego patrzyła. Wpatrywałam się w jego brązowe oczy. Nie tyle brązowe, co czekoladowe.
Nasze twarze zaczęły się do siebie przysuwać. Z karzą chwilą były coraz bliżej. Nasze nosy się już stykały. Zamknęłam oczy. ...
***
tyle. reszty spodziewajcie się już niedługo. ; DD
a tak po za tym oto filmik od #PolishBeliebers dla Justina i Jessici Jarrell ! zobaczcie! ♥
Osz kurna! Zgłupiałaś? xD w takim miejscu przerywać? I co ja mam teraz tak czekać? :D Do kiedy hmm...? ♥ Jak będziesz pisać rozdział to pamiętaj, że masz tu wierną czytelniczkę <3
OdpowiedzUsuńklaudix98
Zajebisty ! Następny ma być szybciej słyszysz ? ; ) No nie mogę się doczekać następnego rozdziału < 3 Wielbię Cię i to jak piszesz ; *
OdpowiedzUsuń