Rozdział 5 - "Do tamtego czasu"
… ujrzałam kolejną karteczkę, tym razem była to karteczka od taty. „Jutro przyjeżdża mama, mnie nie będzie więc się nią zajmij.” No nie. Tylko nie jutro. Nie przejmując się tym, która jest teraz godzina, wyjęłam telefon z kieszeni i wykręciłam numer do mamy. Długo nie odbierała, dopiero przy 9 sygnale usłyszałam jej głos.
- hej mamo.
- no hej córuś, co się stało, że dzwonisz?
- właśnie dowiedziałam się, że chcesz jutro przyjechać.
- tak, chciała cię odwiedzić.
- tylko mam problem, bo mam już zajęty dzień.
- jesteś tylko do południa w pracy, więc masz wolne popołudnie. – ja nie wiem, czy do niej nie docierało to, że może ja mam inne plany.
- właśnie popołudnie też mam zajęte.
- tata nic mi nie mówił. – lol. Czy do niej nigdy nic nie dociera?!
- bo on o niczym nie wie. Przecież nie muszę mu się ze wszystkiego spowiadać, mam już prawie siedemnaście lat. – zaczęłam się coraz bardziej denerwować.
- no to zrezygnuj z tego.
- nie.
- widujesz się ze mną rzadko więc z tego czegoś możesz zrezygnować.
- nie mam zamiaru z tego zrezygnować. – zdenerwowałam się do tego stopnia, że odłożyłam słuchawkę. Nie przejmowałam się tym, że mogła się na mnie o to zdenerwować. Nie obchodziło mnie to w ogóle.
Spojrzałam na zegarek, była już godzina 10. Czas i pora iść spać. Poszłam do łazienki, wzięłam prysznic i założyłam na siebie piżamę. Idę spać, musiałam się wyspać, bo rano trzeba było wstać do pracy.
Godzina 6. Zadzwonił budzik. Aaaa. Na ślepo szukałam ręką budzika na szafce. Nie znalazłam, więc musiałam się podnieść. W pokoju było już strasznie jasno. Zapowiadał się bardzo słoneczny dzień. Z trudem zwlekłam się z łózka. Wygrzebałam z szafki mój ulubiony t-shirt, krótkie dżinsowe spodenki i wzięłam do tego białe trampki.
Dziś rano wyjątkowo nie byłam głodna, więc napiłam się tylko soku i wyszłam z domu.
Czas w pracy zleciał mi bardzo szybko. Był spory ruch, więc nie nudziło mi się i ciągle byłam czymś zajęta. Nie wiem dlaczego, ale nie mogłam doczekać się popołudnia. Byłam strasznie niecierpliwa.
Wybiła godzina 4 i właśnie wtedy gdy potrzymałam na zegarek zadzwonił dzwonek do drzwi. Aż podskoczyłam, wiedziałam, że się to wydarzy, ale jednak. Poprawiłam włosy i ruszyłam w stronę drzwi. Nacisnęłam na klamkę. Za drzwiami ukazał mi się Justin. Miał na sobie krótkie spodenki w kratkę, białą koszulkę, trampki i tradycyjnie jakiś wisiorek na szyji.
- hejka.
- hej.
- to co, gdzie idziemy?
- haha. Chciałabyś wiedzieć. Niespodzianka. – chwycił mnie za rękę i pociągnął za sobą. W ostatniej chwili przekręciłam klucz drzwiach i go wyjęłam. Wcisnęłam go do kieszeni. Miałam nadzieję, że tata zabrał swój, tak jak zawsze.
- czemu mi nie powiesz? – zrobiłam minę niewiniątka. Może to coś da, ale chyba jednak nie.
- bo nie byłoby wtedy niespodzianki kochana.
- ok. jak niespodzianka, to niespodzianka. – nie chciałam się sprzeczać, niech już mu będzie.
Gdy pod domem chwycił mnie za rękę, tak do tej pory jej nie puścił. Było to trochę dziwne. Ludzie, którzy nas mijali dziwnie się na mnie patrzyli. Czułam się z tym trochę nieswojo.
- daleko jeszcze? – znudziła mnie trochę droga i ta cisza, która panowała.
- już niedaleko. A ty co taka niecierpliwa?
- nie no, nie jestem, tylko tak trochę nudno. Mów coś. – szturchałam go.
- ałć. Nie musiałaś tak mocno. – udawał, ze go boli ręka.
- chciałam mocniej. – puściłam mu oko.
- jasne, jasne. Cienka jesteś i tyle.
- że co proszę? – zatrzymałam się.
- że cienka jesteś. – wystawił mi język i pobiegł przed siebie.
- przegiąłeś! – krzyknęłam i pobiegłam za nim. Byłam cienka w bieganiu, więc sporo czasu zajęło mi dogonienie go.
Znaleźliśmy się na plaży. Musiałam sporo biec, bo od mojego domu jest spory kawałek do plaży. Mama stwierdziła, że nie chce mieszkać bezpośrednio nad morzem, a tata miał całkiem inne zdanie. Więc w ramach kompromisu zamieszkali niedaleko, ale nie bezpośrednio nad morzem.
Słońce świeciło bardzo mocno. Zaczęłam żałować, że nie wzięłam okularów.
- to co teraz? – zdyszana w końcu się zatrzymałam.
- idziemy tam. – wskazał ręką na skałki.
- masz zamiar skakać, czy jak? – zaskoczył mnie. Ci, którzy szli na skałki, szli tam tylko po to by móc skakać do wody.
- nie. Nie dziś.
- nie dziś?
- innym razem pójdziemy poskakać. – podszedł do mnie i znów wziął mnie za rękę. No nie. Na plaży było dużo więcej osób niż wcześniej. Myślałam, że nie zniosę tych spojrzeń na sobie. Na szczęście nikt głośno się na nasz temat nie wypowiadał. I w tym całe szczęście.
Usiedliśmy na samym szczycie. Przed nami rozciągał się cały horyzont. Wyglądało to naprawdę ślicznie. Skojarzyło mi się to z czasami gdy byłam mała i każdy weekend spędzałam tu z rodzicami. Wszystko było takie fajne. Ale teraz już tego nie ma. Szkoda. Fajnie by było znów spędzić razem z nimi czas.
- co jest? Jesteś jakaś smutna. – z zamyślenia wyrwał mnie głos Justina.
- przepraszam, zamyśliłam się.
- nic się nie stało. a o czym myślałaś, jeśli można wiedzieć?
- przypomniały mi się czasy gdy przyjeżdżałam tu z rodzicami. Teraz przychodzę tu tylko ze znajomymi. Tata jest ciągle zajęty, a z mamą rzadko kiedy się widzę. Kiedyś wszystko było inne. – zrobiło mi się strasznie smutno.
- wiem jak to jest. Masz przy sobie tylko jednego rodzica, a twoim pragnieniem jest mieć ich obu przy sobie.
- tak. Tylko nie możesz tego ze sobą pogodzić. Oni mają gdzieś to jak to na ciebie wpływa.
- takie życie. – przytulił mnie do siebie. – ale nie ma co się tym przejmować. Będzie dobrze.
- racja. Jeden problem, to nie problem. – uśmiechnęłam się do niego.
- no i to mi się podoba. – odwdzięczył się tym samym.
- eh. A tak właściwie, to czemu ty nie masz dziewczyny? – sama nawet nie wiem dlaczego wypaliłam z tym pytaniem.
- bo taka się do tamtego czasu nie znalazła.
- do tamtego czasu?
- chodzi mi o to, że kiedyś jej nie było. – spojrzał na mnie.
- czyli teraz jakąś znalazłeś? – zrobiłam się strasznie ciekawska.
- nie jakąś, tylko konkretną.
- no to pewnie jest z tego zadowolona. – ciągle się mu przyglądałam.
- ona jeszcze o tym nie wie i nawet nie domyśla się, że może chodzić o nią. – puścił mi oczko, a ja nie wiedziałam co ono może znaczyć.
- czemu o tym nie wie?
- bo jej nie powiedziałem i wydaje mi się, że ona nie chce takiej myśli do siebie dopuścić. – dopiero teraz zauważyłam, że przez ten cały czas trzymał mnie za rękę.
- to chyba jest z nią coś nie tak. – skrzywiłam się.
- z nią jest wszystko w porządku. Nawet zastanawiam się czy jej tego nie uświadomić. Jestem ciekaw jej reakcji. – zaczął się przysuwać w moją stronę.
- to co ty tu jeszcze robisz? Idź jej powiedz!
Nasze nosy już się prawie stykały. Nie wiedziałam jak mam się zachować. Gadaliśmy o jakiejś dziewczynie, na której mu zależy i nie byłam to na pewno ja, a on zachowywał się w ten sposób. Coś mi tu nie pasowało…
- ale ja właśnie… - nie dokończył zdania, bo...
***
dalszy ciąg już niebawem. :)