Rozdział 8 - " Krzyk "
cz. I
Nasze nosy się już stykały. Zamknęłam oczy. Czułam jego oddech na swojej twarzy. Te kilka sekund strasznie mi się dłużyło. Ale w sumie nie przeszkadzało mi to. To było kilka najcudowniejszych sekund mojego życia. W tej chwili dzielił mnie nie wielki czas do pierwszego pocałunku. Czułam wargi Justina na swoich. I właśnie wtedy rozległ się czyjś krzyk:
- Bieber! To Bieber!
Jak oparzeni odskoczyliśmy od siebie. W naszą stronę biegła grupka może siedmiu osób. Wymieniliśmy krótkie spojrzenia. Justin złapał mnie za rękę i biegiem ruszyliśmy przed siebie. W ostatniej chwili zauważyłam, że moje buty leżą obok kwiatów na piasku. Szybko po nie wróciłam.
- co ty robisz?! - Justin wrzeszczał na mnie.
- musiałam to zabrać.- biegnąc już obok niego pokazałam moje zguby.
Ciągle biegli za nami. Ja już zaczęłam tracić siły, a oni jak gdyby nigdy nic, dalej biegli za nami. Liczyłam na to, ze też się zmęczą, a oni biegli coraz szybciej.
Spojrzałam na Justina. Myślał nad czymś. I właśnie wtedy przypomniało mi się, że na plaży jest coś w starego bunkra. Gdy byłam mniejsza chowałam się tam przed tatą gdy bawiliśmy się na plaży. To były wspaniałe chwile. Szkoda, ze już nie wrócą.
- chodź za mną. - powiedziałam do niego i pociągnęłam go w stronę lasku.
Nie przejmowałam się tym, że było ciemno. Gdy biegliśmy skojarzyłam gdzie jesteśmy. Znałam przecież to miejsce tak doskonale. Nawet z opaską na oczach trafiła bym tam gdzie teraz szliśmy. Liczyłam na to, że może tam nas nie znajdą. To było jedyne miejsce, które nas mogło uratować przed tą zgrają rozwydrzonych dzieciaków.
- gdzie my idziemy?
- zobaczysz. Chyba chcesz od nich uciec, co nie?
- no tak.
Może po jakichś trzech minutach naszym oczom ukazał się niewielki budynek. Cały zarośnięty i częściowo rozwalony. Justin stał i wpatrywał się w niego. Ja weszłam do środka. Było tam bardzo ciemno.
Słyszałam jak z plaży dobiegają krzyki i wrzaski. Szukali dalej Justina. Ale byłam prawie pewna, że tu nie trafią.
Nie byłam w stu procentach pewna, ale chyba stałam na samym środku największego z pomieszczeń jakie się tu znajdowały. Stałam tak przez jakiś czas. Sama nawet nie wiem ile to mogło trwać. Czas dla mnie wtedy się wlekł. Każda chwila oczekiwania w niepewności czy znajdą nas, czy pobiegną dalej była denerwująca.
W pewnym momencie poczułam czyjąś rękę na moim pasie. Nie odwracałam się. Wiedziałam, że to Justin. A raczej miałam taką nadzieję. Odwrócił mnie gwałtownie w swoją stronę. Na oślep go złapałam. Gdyby nie to, pewnie leżałabym już na ziemi cała obolała. Ściany, jak i podłogi były wylane z betonu.
Przyciągnął mnie do siebie. Tym razem utrzymałam się na nogach bez żadnego zawahania.
- w końcu sami. - gdy to mówił, dopiero wtedy uświadomiłam sobie, ze jego twarz jest na prawdę blisko mojej.
- i nikt nas tu nie znajdzie.
- liczę na to. Mam dość uciekania na dziś.
Mogłam tylko przypuszczać, ale raczej się nie myliłam. Tak jak na plaży, jego twarz zaczęła się do mnie przysuwać. I nie wiem dlaczego właśnie teraz zaczęłam się wahać czy właśnie tego chcę, Czy to ma się wydarzyć teraz. Liczyłam na to, że ta chwila zwątpienia minie po krótkim czasie, ale tak wcale nie było. Stawałam się coraz pewniejsza, że ja go tak na prawdę wcale nie znam.
Chyba to wyczuł, bo nagle się odsunął.,
- stało się coś? - wśród ciszy, usłyszałam jego głos odbijający się co raz od ścian.
- nie. chyba wszystko w porządku. - i co teraz? Przecież nie mogę milczeć. Muszę powiedzieć o co chodzi, co się stało. - nie uważasz...
- ... że to za wcześnie, tak? chodzi ci o to, że mnie prawie nie znasz i, że dzieje się to za szybko? - i tu się po raz kolejny zdziwiłam. Odniosłam wrażenie, że czyta w moich myślach. Byłam tego prawie pewna. Ale to przecież nie było możliwe.
- tak. ale... jak to możliwe... przecież ci tego nie powiedziałam.
- sam się domyśliłem. - zapadła chwila ciszy. - może i masz racje. Potrzebujemy trochę czasu żeby się lepiej poznać.
Mimo tego co przed chwilą powiedzieliśmy, Justin znów zaczął się do mnie przysuwać. Nie miałam pojęcia co mam zrobi. Jego wargi...
***
no i dalszy ciąg już jutro. ; ))